Niklas Kampargard – Żyj jak rolnik. 100 sposobów jak żyć w zgodzie z naturą (recenzja książki)

Poradnik abo forum samosi…



Żyj jak rolnik, 100 sposobów jak żyć w zgodzie z naturą, Dominika Górecka, Niklas Kampargard
Okładka książki Żyj jak rolnik. 100 sposobów jak żyć w zgodzie z naturą

Wydawca: Edipresse
Autor: Niklas Kampargard
Tłumacz: Dominika Górecka
Tytuł: Żyj jak rolnik. 100 sposobów jak żyć w zgodzie z naturą
Data wydania: 2017
Liczba stron: 224

Opis Żyj jak rolnik. 100 sposobów jak żyć w zgodzie z naturą za LubimyCzytać:

Dzięki 100 fachowym poradom staniesz się ekspertem w prowadzeniu samowystarczalnego gospodarstwa domowego. Teraz wystarczy, że wprowadzisz je w życie, nieważne, czy mieszkasz na wsi, czy w centrum miasta.

Postaw mi kawę na buycoffee.to


W naszej kulturze dzieje się coś dziwnego. Rolnik szuka żony. Rolnik śpiewa piosenkę o różowej taczce. Rolnik tańczy. Rolnik (Niklas Kampargaed) pisze książki o tym, jak być rolnikiem, gdy już został dziennikarzem. Rolniku, czy ci nie żal?

Z niemałym rozbawieniem czytam czwartą stronę okładki Żyj jak rolnik, która informuje mnie, że oto w rękach mam księgę mądrości, a w niej z kolei ni mniej, ni więcej, tylko „dawna wiedza na nowo”. Niewiele niżej hasło: „ścinaj drzewa jak prawdziwy rolnik”, halo? Oczywiście jest to „w zgodzie z naturą”, bo skoro natura na to pozwala…

Autor poradnika nie jest żadnym autorytetem w kwestiach, o których pisze (choć w dzisiejszych czasach zdaje się, że być nim nie musi). Mnie osobiście nie imponuje informacja, że „opanował jazdę na traktorze, jeszcze zanim nauczył się jeździć na rowerze”. Może dlatego, że o moim młodszym kuzynie mówi się, że „jeszcze dobrze nie chodził, a już jeździł traktorem”. I wcale nie zamierzam się tu „przerzucać” osiągnięciami w dodatku nie swoimi. Raczej pokazać, jakie to wyświechtane i kompletnie nic niewnoszące frazesy. Co jednak pokazuje, że autor musi „kimś być”. Zresztą autor sam się podkłada, pisząc w przedmowie: „dziś większość z nas potrafi korzystać z zaawansowanych funkcji wyszukiwania w Google […]” (s. 13). Posługując się innym sloganem reklamowym – „skoro potrafi to po co przepłacać?”. Wszak „dawna wiedza na nowo” to koszt niespełna 50 złotych. PIĘĆDZIESIĄT. PIĘĆ DYSZEK za coś, co właśnie znajdziemy bez trudu w internecie. Powiem więcej, za coś, co przypuszczalnie – dobrze wiecie. Skąd ten pomysł?

Niklas Kampargard dosłownie sprzedaje nam oczywiste oczywistości. Przykładem niech będzie walka z chwastami. Pierwsza porada brzmi (pisownia oryginalna): „CHWASTÓW MOŻNA SIĘ pozbyć bez używania chemii. Jednym ze skutecznych sposobów jest ich ręczne wyrywanie (najlepiej z korzeniami) na początku sezonu” (s. 15). Ba dum tss? Serio? Owszem, wiedza „dawna”, ale w jaki sposób podana na nowo? Gdyby jeszcze autor to zaśpiewał, ułożył wiersz… Naturalnie (heh), czepiam się. Ale powtórzę, że to wydanie pięćdziesięciu złotych m.in. na informację, że chwasty można wyrwać, i że to najlepszy sposób na walkę z nimi. Ok, jest i trochę innej wiedzy (wciąż do znalezienia w internecie), w postaci chociażby tabelki z danymi o tym, kiedy sześć chwastów (dlaczego te, a nie inne zostały podane, to już nie wiadomo) ma swój okres wegetacyjny i punkt kompensacyjny (tu za autorem przytaczam wyjaśnienie: „studium, w czasie którego zużywa [roślina – O.Cz.] tyle samo energii, co uzyskuje przez fotosyntezę”. Inaczej mówiąc, nie pobiera, ani nie wydziela CO2). Skoro już jednak czytelnika ma się za „debila”, który potrafi korzystać z „zaawansowanych funkcji […] Googli” i jednocześnie podaje mu się informację o tym, że chwasty można (a nawet należy) wyrywać… to autor mógł się wysilić i dołączyć ilustracje omawianych chwastów, bo np. nazwa „Ostrożeń polny” nie mówi mi nic, ale zdjęcie już tak…

Inna porada w walce z chwastami brzmi: „stosuj agrowłókniny, bo choć brzydkie, są naprawdę skuteczne”, a na sam koniec „przede wszystkim jednak musisz się uzbroić w cierpliwość, a czasem przymknąć oko na niektóre sprawy. Łatwiej ci będzie wówczas pogodzić się z istnieniem chwastów [wymienne na: „problemów” – przyp. O.Cz.]”. To pierwsze to znów kpina z intelektu „ogrodnika” (ekhm), „rolnika” i pomocy w sklepach ogrodowych. To drugie zaś brzmi jak wszelkiej maści porady życiowe podpisywane przez Pałłlo Kotleto i spółka. Weź pięć głębokich oddechów i jeśli treść książki się nie zmieni – zamknij ją.

Treść się nie zmienia. Jest zabójcza. W poradzie numer cztery – „domowe kuracje i lekarstwa” – czytamy o miodzie, który jest dobry na przeziębienie, a „w zasadzie […] na wszystko, być może z wyjątkiem zębów. I pewnie nie pomaga w zachowaniu figury”. I tak, i nie. Choć rolnik to nie pszczelarz i pasieki mieć nie musi, to raczej wie, że rodzaj miodu ma znaczenie… Gdy pójdziemy w tę poradnikową opowieść, dowiemy się również, że: „DOKARMIANIE PTAKÓW ZIMĄ to dobry sposób na to, żeby zostały z tobą również latem”. Sposób być może dobry, ale ma się nijak do życia w zgodzie z naturą. Ptaków zimą dokarmiać się nie powinno, a jeśli już – to na pewno nie w tym samym miejscu. W naturze przecież ptaki nie jedzą z jednej miski z człowiekiem…

Takich „porad” jest w książce sto. Koszt jednej to pięćdziesiąt groszy. Choć ja twierdzę, że te wszystkie porady można o kant stołu…, to jednak moi znajomi zauważają, że coś, co dla nas jest „oczywistością”, jak np. wyrywanie chwastów, dla młodszych kolegów i koleżanek – już niekoniecznie. Nawet jeśli nie jestem do końca przekonana, ale przyznam im rację, to należy zapytać, gdzie będą szukać na konkretny temat informacji? W książce za pięćdziesiąt złotych, czy w internecie na darmowym forum? Wbrew pozorom, ich jakość z tego drugiego miejsca wcale nie musi być gorsza, gdy popatrzy się na poziom owego „profesjonalnego poradnika”.

Książka, choć ładnie wydana pod względem graficznym i edytorskim (nieliczne potknięcia), jest dla mnie w tej chwili całkowicie zbędnym produktem. Sto porad w niej zawartych nie przybliża ani do bycia „rolnikiem”, ani do życia w zgodzie z naturą.



Może Cię zainteresować:

Przewijanie do góry