Jerzy Kukuczka: „Teraz albo nigdy” – o dwóch dziennikach z wyprawy na Lhotse w 1989 roku.

Dzienniki spod Lhotse (1989 r.)



Jerzy Kukuczka, Elżbieta Piętak, Lhotse, Dzienniki Kukuczki
U góry okładka książki Jerzego Kukuczki i Katarzyny Zioło: Królowa. Lhotse ’89. Poniżej okładka książki Elżbiety i Dariusza Piętak: Ostatnia wyprawa Jerzego Kukuczki. Lhotse ’89.

Wydawca: Fundacja Wielki Człowiek
Autor: Jerzy Kukuczka, Katarzyna Zioło
Tytuł: Królowa. Lhotse ’89
Data wydania: 2019
Liczba stron: 164

Wydawca: National Geographic
Autor: Dariusz Piętak, Elżbieta Piętak
Tytuł: Lhotse’89. Ostatnia wyprawa Jerzego Kukuczki
Data wydania: 2019
Liczba stron: 272

Opis za LubimyCzytać:
4 października 1979 roku Jerzy Kukuczka rozpoczyna himalajską karierę stając na szczycie swojego pierwszego ośmiotysięcznika – Lhotse. Dziesięć lat później, jako jeden z najsłynniejszych himalaistów na świecie i drugi po Reinholdzie Messnerze zdobywca Korony Himalajów i Karakorum wraca pod ten sam szczyt. Próbuje osiągnąć coś wielkiego, coś czego nie dokonał wówczas nikt inny.

Fragment opisu za LubimyCzytać:
„Kukuczka marzył o zdobyciu wszystkich czternastu ośmiotysięczników. To marzenie się spełniło. Więc gdzie jeszcze tak gnał? Przyzwyczajenie, radość ze zdobytego szczytu, spokój i ukojenie, jakie daje obcowanie z górami, przyrodą, a może coś więcej, coś jeszcze, czego nie pojmiemy. Tę wiedzę miał tylko on. Mają ją wszyscy, którzy zdobywają „swoją górę”. […]

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Południowa ściana Lhotse była marzeniem Jerzego Kukuczki od czasu, gdy ujrzał ją na fotografii autorstwa Szymona Wdowiaka w kalendarzu z 1974 roku. Pięć lat później katowicki himalaista stanął na szczycie tej góry, zdobywając tym samym swój pierwszy ośmiotysięcznik drogą klasyczną. Nie dziwi zatem, że 1985 roku Kukuczka bierze udział w wyprawie organizowanej przez Janusza Majera, której celem była południowa ściana. Wyprawa ta zakończyła się tragicznie dla partnera Kukuczki Rafała Chołdy, który podczas pokonywania potencjalnie łatwego trawersu odpadł od ściany. Mimo wielu prób polscy himalaiści wrócili do kraju bez sukcesu. W 1989 roku już po zdobyciu Korony Himalajów i Karakorum Kukuczka dowiaduje się, że jego niedawny rywal Reinhold Messner wycofał się z próby zdobycia południowej ściany Lhotse, uznając ją za niemożliwą do pokonania w XX wieku. Ta informacja zagrzewa go do działania, wszakże od dawna marzył o tym, by zdobyć ją jako pierwszy. W pośpiechu kompletuje skład wyprawy, choć wszystkie racjonalne przesłanki sugerują, by opóźnić wyprawę o rok. Kukuczka po wielu rozważaniach dochodzi do wniosku, że: „teraz albo nigdy”. Niestety, wydarzenia, które rozegrały się w górze, spowodowały, że „teraz” zamieniło się w „nigdy”. 

W roku 2019 – dodać należy jubileuszowym – ukazały się dwie bliźniacze pozycje opowiadające o wyprawie Jerzego Kukuczki z 1989 roku, podczas której zginął na południowej ścianie Lhotse. Ich podobieństwo na tym jednak się nie kończy, ponieważ autorami obu tych książek są uczestnicy wyprawy. W przypadku pozycji Lhotse’89. Ostatnia wyprawa Jerzego Kukuczki relacja została przygotowana przez Elżbietę Piętak (Dariusz Piętak pełnił funkcję raczej redaktora merytorycznego), która uczestniczyła w wyprawie z ramienia Telewizji Polskiej. Z kolei autorem drugiej pozycji Królowa. Lhotse’89. Z archiwum Jerzego Kukuczki jest we własnej osobie Jerzy Kukuczka, wspomagany redakcyjnie przez Katarzynę Zioło. Podobieństwo obu tych pozycji ujawnia się również w samym pomyśle, który polega na publikacji zapisów z dziennika oraz archiwalnych zdjęć obu autorów.

1005 01 C04 18D 0002 S1 P1 -
Południowa ściana Lhotse // Fot. Archiwum Jerzego Kukuczki

Nie przypominam sobie, abym wcześniej trafiła na książki wydane w tym samym czasie i na tym samym patencie w dodatku traktujące o tym samym. Z wydawniczego punktu widzenia jest to totalna klapa, bo zmusza do wyścigu o to, kto pierwszy umieści swoją książkę na półce księgarskiej, a przez to skraca czas pracy nad jej treścią. Zapominając o tym, że w natłoku literatury górskiej, czytelnicy będą sięgać po te pozycje znacznie później, a więc ich dopracowanie pod każdym względem powinno być na pierwszym miejscu. Tak się jednak nie dzieje, ponieważ 30 rocznica śmierci Kukuczki przypadała właśnie na 2019 rok, a więc zadziałał bardziej marketing niż myśl o czytelniku. Obie te książki trafiły w moje ręce w 2022 roku i nie mam pojęcia, która z nich wygrała wyścig o pierwszeństwo na księgarskiej półce i wstępne zainteresowanie czytelników. Ten dystans czasowy pozwala na skomentowanie treści bez wpływających na nią działań marketingowych, które zdążyły się już wypalić.

Pochylając się jednak nad treścią, muszę zacząć od tego, że współczesna literatura górska niezależnie od patentu na jej wydanie pisana jest na „jedno kopyto”. Odnoszę wrażenie, że panuje jakaś niemoc opowiadania bez nuty patetyzmu i heroizmu, tego ciągłego bycia na krawędzi życia i śmierci. Pod tym względem obie te pozycje mogą być miłym zaskoczeniem, gdyż obie bardziej skupiają się na rzeczach codziennych, skutkach i przyczynach. To w końcu dzienniki, które w pierwotnym zamyśle nie powstały z myślą o innym czytelniku niż ich autor. W tej intymności zapisów nie ma miejsca na gloryfikacje własnych osiągnięć, co jest zasługą osobowości autorów zarówno Kukuczki, jak i Piętak. Tyle że zapisy dzienników poprzedzają treści redaktorskie, a te już epatują.

1005 01 C04 18D T13 10 P1 -
Ryszard Pawłowski w ścianie Lhotse // Fot. Archiwum Jerzego Kukuczki

Nie będę oceniać treści samych dzienników, bo tutaj nie ma co oceniać. To w końcu dziennik, a jego autor napisał tak, a nie inaczej. Nie rozwinął jakiegoś intrygującego nas wątku, bo dla niego mógł nie mieć takiego znaczenia itd. Takie zapisy należałoby poddawać zupełnie innej analizie, niewątpliwie ciekawej, ale to nie czas i miejsce na to. O samych tych zapisach można powiedzieć jedynie tyle, że warto je publikować, bo są materiałem źródłowym, a nie wariacją na jego temat (por. literatura górska, artykuły itd.). Wracając jednak do części redaktorskiej i całokształtu obu tych książek. To jest krucho. Wydaje mi się, że o wiele lepszym rozwiązaniem byłoby opublikowanie książki łączącej materiały z obu tych źródeł. Stworzenie swoistego dwugłosu z zapisów dziennikowych. Kiedy Kukuczka jest na ścianie, to nie wie, co dzieje się w bazie, z kolei będąca cały czas w bazie Piętak zapisuje życie obozowe z hasłami, że widać albo nie widać himalaistów w ścianie. Mogliśmy dostać „pełen obraz” wraz z towarzyszącymi mu nastrojami, a… mamy dwie oddzielne relacje, które niby spełniają tę samą funkcję, jeśli otworzymy obie książki na raz, ale… no właśnie. Nikt tak nie czyta. I dobrze, bo takie zestawienie też wymagałoby redaktora, który wesprze czytelnika w tej polifonicznej podróży. Co jednak znajdziemy w tych pozycjach?

Królowa. Lhotse’89 to książka, w której widać redaktorski pośpiech, przez co zdarzają się zdania typu: „bezpowrotnie odpadł od ściany”, czy też błędnie podany wiek Kukuczki (32 zamiast 41 lat), a także przypisy, które nie zostały przemyślane pod względem ich konieczności i/lub ich niedoboru. Pozycja ta broni się jednak sposobem wydania. Nie bez znaczenia jest w końcu seria, w której się ukazała: „Z archiwum Jerzego Kukuczki”. Jej wartością jest prezentacja szerokiego spektrum materiału od dziennika przez zdjęcia i nagrania audio-video (umieszczone pod kodami QR) po zdigitalizowane przedmioty np. namiot, którego używali podczas wyprawy. To sprawia, że cała historia związana z ostatnią wyprawą Kukuczki „żyje”, pomimo upływu tak wielu lat. Katarzyna Zioło nie miała łatwego zadania, rozszyfrowując zapisane przed trzydziestoma latami odręczne notatki, z których składa się w głównej mierze ta pozycja. I choć podołała temu zadaniu, to można wyczuć, że brakło jej redaktorskiego oka, które pozwoliłoby wyciągnąć z tych treści znacznie więcej. Jej wstęp ogranicza się do odtworzenia historii podboju Lhotse oraz streszczeniu dziennika. Wstęp ten jednak jest istotny, bo właśnie dzięki niemu nieobeznany czytelnik może zrozumieć, dlaczego ta góra była tak istotna dla Kukuczki. 

Krolowa Lhotse 89 srodek -
Środek książki Królowa. Lhotse’89 
Fot. jerzykukuczka.pl

Tego wszystkiego jednak nie dowiemy się już z drugiej pozycji Lhotse’89. Ostatnia wyprawa Jerzego Kukuczki, ponieważ to książka, która została dobrze sprzedana marketingowo, ale po jej otwarciu widzimy wydmuszkę. Jerzy Kukuczka w tej narracji jest tylko tłem i tytułem na okładce, a czego innego moglibyśmy się spodziewać, patrząc choćby na okładkę (przód, tył) i tytuł. Rozczarowanie widzę również na różnych portalach wśród czytelników, których nie interesują zapiski Pani Elżbiety Piętak, wszakże to nie ona była czołową postacią świata himalaistów. Czytelników interesuje Kukuczka „prywatnie” (jak zapowiadała książkę Autorka), a tego w tej narracji prawie nie ma. Jest za to ukazana praca dziennikarza telewizyjnego pracującego w terenie. Jest ukazana koncepcja reportażu o Kukuczce, który miał powstać w ramach zdobycia południowej ściany Lhotse. I już po tej koncepcji filmu widać, że niewiele się zmienia wśród dziennikarzy, którzy w dużej mierze oczekują sensacji, a jak jej nie ma, to sami ją wymyślą.

LHOTSE makieta 5 -
Środek książki Lhotse’89. Ostatnia wyprawa Jerzego Kukuczki 
// Fot. panczakiewicz.pl

Być może to była genialna koncepcja materiału w 1989 roku, ale z perspektywy 2022 rok oraz mojego indywidualnego podejścia, to powstały w ten sposób materiał oceniłabym jako żałosny. Jako przykład niech posłuży opis postaci (tekst offu): „tego nie znam, ale wygląda sympatycznie” lub „patrzcie, kobitki, jaki przystojny, ale to jeszcze nie wszystko, pewnie was to zdziwi – świetnie się wspina”. Serio? To jest reportaż? Książka pozostawia uczucie lekkiego rozczarowania i niedosytu. Zdecydowanie zabrakło w niej treści multimedialnych, które stanowiły główny powód obecności dziennikarki na wyprawie. Bez tego dodatku, dostajemy książkę, która jest zwyczajnie nudna. A szkoda, bo w przeciwieństwie do komentowanej wyżej pozycji, tutaj autor mógł coś dodać od siebie, wypełnić brak multimediów narracją. Tak się jednak nie stało, być może autorce przyświecało zdanie Kukuczki „teraz albo nigdy”. I tak została wydana książka w 30 rocznicę śmierci Kukuczki, która w takiej formie, być może nie powinna była powstać nigdy.

1005 01 C04 18 0049 zmn -
Jerzy Kukuczka w obozie // Fot. Archiwum Jerzego Kukuczki

Reasumując obie te pozycje, to moim zdaniem niewykorzystany potencjał, jaki drzemie w materiałach, do których mieli dostęp redaktorzy/autorzy. Pierwsza pozycja wydaje się dużo ciekawszym przedsięwzięciem, ale pośpiech zgubił w paru miejscach redaktorkę, przez co mamy wrażenie obcowania raczej ze szkicem książki, a nie jej finalną wersją. Z kolei w drugim przypadku, to sięgając do szkolnego żargonu, można stwierdzić, że „praca jest niezgodna z tematem” oraz niewiele wnosząca. Wielka to szkoda, bo delikatna zmiana perspektywy mogłaby sprawić, że byłaby to wartościowa lektura, ale czytana nie w związku z Kukuczką, a w związku z pracą dziennikarza w tak trudnym terenie oraz wśród hermetycznego środowiska wspinaczy.



Może Cię zainteresować:

Przewijanie do góry