Istniejemy, ponieważ musimy, czcimy poczęcie jako prawdziwy cud, mamy apetyt na życie, którego sensu nie pojmujemy. Budujemy, burzymy, płodzimy i zabijamy, a czynimy to wszystko ochoczo, pozbawieni obiekcji, lecz wyposażeni w arogancje. Piszemy ustawy oraz omijamy sprawiedliwość równie ślepą jak Bóg, który stworzył nas na podobieństwo swoje, tak więc nie myślimy o nim życzliwie. Jesteśmy zaledwie połciami mięsa w piekarniku słonecznym marki Ziemia. Dusimy się w sosie własnym, w przyprawach z pieniędzy, kariery, sławy i władzy, mając nadzieję, że powstanie z nas wspaniałe pieczyste, godne nieśmiertelności. Celem jest droga, a kresem śmierć. Życie równa się umieranie. Okropność! Możemy o tym dyskutować, nawet się z tym nie zgodzić, i to by było na tyle, co możemy zrobić w tej kwestii. My, Cimrmanowie, Latający Holendrzy, uszczypliwi żartownisie z kiepskim poczuciem humoru. W kosmosie satelity, na wzgórzach anteny. Wzdłuż szos znaki drogowe, a w samochodach GPS-y. Droga jest komfortowym celem.