Czesław Miłosz i jego dom rodzinny

W drodze do Doliny Issy



Kraj: Litwa
Data podróży: lipiec 2016.
Cel: Szetejnie, miejsce urodzenia Czesława Miłosza

O Czesławie Miłoszu za Wikipedia:
Czesław Miłosz (ur. 30 czerwca 1911 w Szetejniach, zm. 14 sierpnia 2004 w Krakowie) – polski poeta, prozaik, eseista, historyk literatury, tłumacz, dyplomata; w latach 1951–1993 przebywał na emigracji, do 1960 we Francji, następnie w Stanach Zjednoczonych; w Polsce do 1980 obłożony cenzurą; laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury (1980); profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley; pochowany w Krypcie Zasłużonych na Skałce; brat Andrzeja Miłosza. Uznawany za najwybitniejszego polskiego poetę XX wieku.

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Powinnam zacząć ten wpis cytatem, którego źródło bez trudu podałaby większa część moich czytelników. Westchnęliby (z ulgą, zażenowaniem, zwątpieniem etc.) i rzekliby: „Miłosz”. Tak, Miłosz. O tym będzie ten wpis – o podróży do źródeł, do początków, do miejsca urodzenia, do Doliny Issy.

Nie chcę zaczynać pseudofilozoficznych wywodów o tym, że każda podróż zaczyna się w naszej głowie, a zrobienie pierwszego kroku… – mogę podać za to kilka pozycji traktujących o tym. Moja podróż zaczęła się już siedem lat temu, kiedy to pierwszy raz pojechałam ze znajomymi do Wilna. Miasto zauroczyło nas tak mocno, że obiecaliśmy sobie wrócić, kiedyś. To „kiedyś” przez te siedem lat nie potrafiło nastąpić, a każde z nas wojowało w innych częściach świata, omijając ten fragment Europy. W między czasie hobbistycznie podjęłam studia, na których natrafiłam na twórczość Czesława Miłosza. To nie tak, że książki jego autorstwa dostępne są tylko w wydziałowej bibliotece, ale czy ktoś, komu z Miłoszem nie było nigdy po drodze, jest w stanie powiedzieć coś więcej niż: „był, żył, miał się dobrze…. A, no i Noblista!” – no właśnie. To spotkanie było zupełnie przypadkowe.

Czesław Miłosz i dąb w Szetejniach w 1999 roku.
Tabliczka pamiątkowa z informacją o tym, że Czesław Miłosz posadził dąb w 1999 roku w Szetejniach.

Na zaliczenie jednego z przedmiotów musiałam napisać interpretację jego wiersza – napisałam. Aby to zrobić, musiałam przestudiować trochę książek „miłoszologów” i to przez nich początkowo poznawałam jego twórczość – nie zachwyciła. I choć Profesor pracy nie przeczytał, a więc nie padło „i co jeszcze”, to „jeszcze” pozostawało w mojej głowie i szukało ujścia.

Dolina Issy w parku w Szetejniach

Punktem zapalnym był głos innej Pani Profesor: „napisałam już wszystko, co można było o tym napisać. Więcej się nie da…”. Słowa te potraktowałam jako wyzwanie – „napiszę”, jeśli nie „więcej”, to przynajmniej „inaczej”. I tak zaczęłam przygodę z Miłoszem. Pisałam licencjat przez dobre 1,5 roku, interpretując jeden wiersz. Siedmiokrotnie przeczytałam „Wiersze wszystkie”, po to, aby przekonać się, że nie lubię poezji Miłosza. Za to jego eseistyka i proza… To właśnie one utrzymywały mnie w przekonaniu, że nie warto tego rzucać, że trzeba skończyć. Skończyłam. Napisałam. Obroniłam. Ale jak się już tyle naczytało Miłosza, to chce się go poznać również pozatekstowo, poprzez miejsca…

Namówiłam dwie koleżanki na podróż do Wilna. Ostatni pociąg z Katowic do Warszawy odjeżdża przed 20 i dociera na miejsce po 22. Autokar z Warszawy do Wilna jest o 6:30, więc w międzyczasie gramy w makao. Podróż do Wilna mija szybko i przebiega sprawnie. Po dotarciu na miejsce zmęczenie bierze górę i zasypiamy, aby następnego dnia wstać około 5 rano (co okazuje się problematyczne tylko dla mnie) i udać się na dworzec kolejowy, skąd o 6:45 odjeżdża pociąg w stronę Kiejdan (spolszczona nazwa). Podróż trwa jakieś 1,5 h. Na miejscu pozostaje już tylko 15 km do przejścia pieszo wzdłuż drogi, trzymając się prawego brzegu rzeki. I tam ukazuje się nam znak, tabliczka, że oto jest Szetejnie – miejsce, które uznać można za początek wszystkiego, o którym nieraz Miłosz pisał, i do którego często powracał z sentymentem.

Dworzec autobusowy w Kiejdanach na Litwie.
Ostatnie metry dzielące od Szetejni.
Ostatnie metry dzielące od wsi….

Po dojściu na miejsce nie było żadnych fajerwerków, tylko pola i kilka domów. Bocian i jeden pan koszący trawę, my i mrowie owadów – poza tym nic. Cisza i spokój oraz tabliczki z fragmentami dzieł Miłosza, objaśniające, a może po prostu nadające temu miejscu jakiś szczególny wydźwięk. Oto jesteśmy. Spacerujemy, czytamy, leżymy chwilę na trawie, idziemy do rzeki. Każdy swoim tempem, śmiejemy się, robimy kilka zdjęć i zarządzamy powrót. Przed nami 15 km do dworca kolejowego, a potem ponad godzina czekania na pociąg i 1,5 h podróży wagonami, w których przejścia wysłane są dywanami. Wracamy. Pozostało kilka dni w Wilnie na zwiedzanie m.in. Uniwersytetu Wileńskiego, domu Adama Mickiewicza, Republiki Artystów (o tym kilka słów w innym poście), Ulicy Literackiej, parków…  

Stare domy litewskie
Domy mijane sporadycznie po drodze…

Dolina Issy – odnaleziona. Wyprawa ta nie wpłynęła na mój sposób myślenia o Miłoszu i jego twórczości, ale pozwoliła „wczuć się”. Widzieć obrazy, o których pisze, a tym samym wyobrazić sobie te miejsca kilkadziesiąt lat wstecz. Dla większości moich znajomych to głupie, ale dla mnie istotne, aby jechać, zobaczyć, poznać, wyruszyć „dokądś”, choćby i do Miłosza! 

na ogol wzdluz rzeki -
Droga prowadziła na ogół wzdłuż rzeki…

Uzupełnienie po latach: Do Szetejni wróciłam w 2019 roku, tym razem organizując wycieczkę objazdową po całej Litwie, z inną ekipą. Tym razem wybraliśmy się „na chatę do Miłosza”, aby posiedzieć na trawie, popatrzeć na rzekę i wypić bezalkoholowe wino, które non stop się napełniało (nie, żeby było tak ohydne, że wszyscy tylko maczali usta…). Dwa trzy miesiące później wróciłam tam znów, tym razem w towarzystwie mamy i mojego psiaka.

Miłosz a'la Kochanowski - gościu siądź na mej łące, a odpocznij sobie



Może Cię zainteresować:

Przewijanie do góry