Erling Kagge – Cisza (recenzja książki)

Lepiej byłoby już milczeć…



Cisza, Erling Kagge, a blue book cover with white text, Cisza, Kagge Erling, Filozofia, książki o ciszy
Okładka książki Cisza. Opowieść o tym, dlaczego straciliśmy umiejętność przebywania w ciszy i jak ją odzyskać

Wydawca: Wydawnictwo Muza
Autor: Erling Kagge
Tłumacz: Iwona Zimnicka
Tytuł: Cisza
Data wydania: 2017
Liczba stron: 128

Opis Ciszy za LubimyCzytać:
Erling Kagge jest myślicielem na miarę XXI wieku, znanym podróżnikiem, barwną i niezwykle interesującą postacią. Jako pierwszy człowiek na świecie doszedł samotnie na biegun południowy i jako pierwszy zdobył „trzy bieguny”: biegun południowy, północny i oraz najwyższy szczyt – Mount Everest. Studiował filozofię w Cambridge, a na studia te zapisał się dopiero po zdobyciu obu biegunów. Napisał kilka książek i założył w Norwegii własne wydawnictwo; pisze też artykuły. Jest ponadto prawnikiem i przedsiębiorcą, a także kolekcjonerem – zbiera dzieła sztuki, m.in. rosyjskie ikony.

Ta książka to refleksje na temat ciszy. Są to rozważania w dużej mierze oparte na osobistych przeżyciach i doświadczeniach z wypraw (samotnych) w odległe zakątki świata. Autor zadaje trzy zasadnicze pytania: Czym jest cisza? Gdzie ją odnaleźć? Dlaczego w obecnych czasach jest ważniejsza niż kiedykolwiek dotąd? I udziela na nie 33 odpowiedzi w 33 krótkich rozdziałach.

W każdym ze wspomnianych rozdziałów zawarta jest jakaś ciekawa myśl na temat ciszy w dzisiejszym świecie; autor zastanawia się, jakie znaczenie ma właściwie cisza w obecnej rzeczywistości, wypełnionej sztucznym hałasem, gdy (niemal) wszyscy zagłuszają się telewizją, radiem, tak zwaną muzyką, nieustannie „zatopieni” w Internecie i smartfonach. Przenikliwie pisze o ciszy na zewnątrz i wewnątrz nas, o jej znaczeniu, o tym, że tylko ona umożliwia autorefleksję, że bez niej tracimy wiele okazji do poznania siebie, nie dostrzegamy, co w życiu ważne; z kolei im bardziej wyciszeni mamy okazję się stać, tym więcej rzeczywiście słyszymy, odrzucając informatyczny „zgiełk”.

Wielki atut książki, mającej charakter refleksyjny, stanowią niezwykłe spostrzeżenia dotyczące zwykłych spraw. Jest przejrzysta, prosta i zrozumiała dla każdego.

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Gdyby nie spotkanie Mysłowickiego Klubu z Kawą nad Książką, zapewne nigdy nie usłyszałabym o tej pozycji, pomimo że sam autor (Erling Kagge) jest mi znany – głównie z wywiadów. Pal licho jego osiągnięcia (zdobycie obu biegunów itd.), skupmy się na jego przemyśleniach o… Ciszy.

Nie mam wątpliwości, a nawet w pełni zgadzam się z Erlingiem Kaggem, że żyjemy w nieustającym hałasie i szumie informacyjnym, ale stwierdzenie tego nie wymaga samotnego zdobycia bieguna… Otaczamy się coraz większą ilością technologii, które nieustannie pracują (nawet jeśli robią to „w tle”), i które nieustannie starają się przyciągnąć naszą uwagę, jak np. powiadomienia z portali społecznościowych… Coraz trudniej zostać nam samym ze sobą, a może i nawet coraz rzadziej tego potrzebujemy? Autor stwierdza wszak, że „cisza jest luksusem”, a ten – jak słusznie zauważyła podczas dyskusji jedna z Klubowiczek – nie jest niczym koniecznym… Autor pokazuje jej luksusowość w odniesieniu do zamożniejszych przedstawicieli społeczeństwa, którzy otaczają się bardziej dźwiękoszczelnymi ścianami, posiadają ciszej pracujące odkurzacze itd., jednym słowem: cenią ciszę na tyle, że starają się jak najbardziej wyeliminować ze swojego otoczenia wszelki hałas. Tylko że cisza, o której zdaje się mówić Kagge, to nie tylko brak otaczającego nas zewsząd harmidru, co też kilkukrotnie podkreślali inni Klubowicze (sam autor również notuje na stronie 31 – „Dźwięk oczywiście nie jest tylko dźwiękiem”). To ten moment, w którym świat zewnętrzny nie przedziera się do naszego świata wewnętrznego. Chwile naszej uważności, odcięcia się od „bycia na każde zawołanie”… Do tak napisanej i odbieranej książki nie miałabym żadnych uwag, ale czy aby na pewno ona o tym jest?

Książkę znalazłam w Empiku na dziale coachingowym i nieco mnie to zdziwiło, ponieważ czytałam kilka wywiadów z autorem (na temat jego osiągnięć, nie samej książki) i nie odnosiłam wrażenia, aby był z rodzaju mentorów objawiających prawdy życiowe a’la Paulo Coelho. Do czasu, gdy otwarłam książkę i zaczęłam czytać pierwsze strony… i chyba wciąż towarzyszy mi poczucie, że ta książka jest żartem i pastiszem tych wszystkich tekstów, które są coachingowe tylko z nazwy. Filozoficznie przegadana i spłaszczona, chociaż rozumiem, że te wszystkie cytaty i nazwiska to chęć odwołania się do autorytetu – ok, ale sposób „omawiania” sentencji sprawiał, że nie raz pomyślałam „ktoś tu nieźle popłynął”. Niestety, nie wzbudził przy tym zainteresowania tym, gdzie może dopłynąć…

Kolejne sięgnięcie do książki tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to stek „Coelhizmów”, pozbawionych głębszej treści – mój ulubiony fragment (z niektórymi komentarzami podczas lektury) zdaje się mówić sam za siebie:

Po przeczytaniu tego fragmentu zabrakło mi słów i już nie wiedziałam, czy to ja jestem głupia, czy to ktoś dopiero próbuje ze mnie głupka zrobić? Niestety, właśnie tak wygląda niemalże cała książka, a szkoda, bo czytając wywiady z Erlingiem Kaggem wiem, że stać go na więcej niż coachingowy poradnik – w dodatku z niezrealizowanym do końca podtytułem, który głosi: „opowieść o tym, dlaczego straciliśmy umiejętność przebywania w ciszy i jak ją odzyskać”.

W gronie Klubowiczów dość długo spieraliśmy się o ten podtytuł i sposób, w jaki należałoby traktować samą książkę, że nie powinniśmy do niej podchodzić z wygórowanymi oczekiwaniami (najkrótsza recenzja książki znajduje się w niej na stronie 93 – „Cisza bezdźwięczna, którą masz w sobie, pozostanie tajemnicą. Sądzę, że nie powinieneś oczekiwać niczego innego” po tej książce – O.C.]) i traktować jako prawdy objawionej. Jednym z argumentów była chęć pochwalenia się przez autora swoimi przemyśleniami, a że jest właścicielem wydawnictwa, to mógł pozwolić sobie na ich wydrukowanie, i w sumie nic nam do tego.

Niestety, nie zgadzam się z tym, ponieważ po pierwsze uważam, że nie z każdej możliwości należy korzystać. Po drugie, mi to rybka, czy zrobił to dla pieniędzy, czy nie (padł argument, że jest na tyle bogaty, że nie musiało mu się to opłacać, to żaden chwyt marketingowy), ale jeśli już postanawia podzielić się swoimi przemyśleniami (niezależnie od ich formy), to niech liczy się z tym, że jego słowa zostaną skonfrontowane, bo może papier jest głupi i wszystko przyjmie, ale nie każdy czytelnik. Rozumiem, że zrobił, na co miał ochotę i w sumie dlaczego się tego czepiać? Ano dlatego, że sam narzeka na szum informacyjny, słabe treści itd., jednocześnie przyczyniając się do ich wzrostu.

Z mojej perspektywy książka mogła śmiało zostać gdzieś na dnie szuflady, a sam temat, na który bezwątpienia był pomysł – przedstawić inaczej, może w formie krótkich felietonów? Nie wykluczam jednak, że znajdzie ona i swoich odbiorców, najczęściej będą to osoby wrzucające motywujące cytaty o zmianie swojego życia na Facebookowej tablicy…



Może Cię zainteresować:

Przewijanie do góry