
Tytuł: Beksińscy. Album wideofoniczny
Reżyser: Marcin Borchardt
Scenariusz: Marcin Borchardt
Gatunek: Dokument
Produkcja: Polska
Data premiery: 28.05.2017
Opis Beksińscy. Album wideofoniczny za Filmweb:
Historia wybitnego polskiego malarza – Zdzisława Beksińskiego i jego skomplikowanej relacji z synem Tomkiem – niezwykle popularnym dziennikarzem muzycznym, cierpiącym na depresję i podejmującym wielokrotnie próby samobójcze. Wstrząsający, dokumentalny dramat rodzinny precyzyjnie zrekonstruowany na podstawie prywatnych, nigdy wcześniej w takiej formie niepublikowanych, dźwiękowych, filmowych i fotograficznych materiałów z archiwum Beksińskich. Scenariusz oparty na bestsellerowej biografii Magdaleny Grzebałkowskiej pt. „Beksińscy. Portret podwójny”.
Możesz wesprzeć moją działalność „stawiając mi kawę”

Już na samym wstępie mam kłopot z tytułem mojego tekstu, uważając go za nieco niefartowny, skupiający się na perspektywie, gdy w gruncie rzeczy chodzi o odczucia. Trudno mówić o spojrzeniu przez dziurkę od klucza w dokumencie Marcina Burchardta jako perspektywie, ponieważ widz staje się częścią narracji, tym, który spogląda przez wizjer kamery, a więc tym, który rejestruje wydarzenia i do którego mówią bohaterowie zdarzeń oraz narrator, w większości w postaci Zdzisława Beksińskiego. A może i staje się cieniem? Niezauważoną postacią stojącą w progu?
Widza tam jednak nie było, a Beksińscy. Album wideofoniczny jest zapisem z życia ludzi, których najprawdopodobniej prywatnie nie znał, a może i jego zainteresowanie pojawiło się dopiero w ostatnich latach, na fali swoistego boomu. Staje się on odbiorcą zapisków z prywatnego archiwum, które były dla niego wcześniej niedostępne (na zasadzie braku powinowactwa), wciela się w podglądacza z pełną dozą ekscytacji i dreszczyku emocji, wywołanym przez strach związany z przyłapaniem na gorącym uczynku. Film zatem z jednej strony budzi ciekawość, z drugiej zaś wywołuje poczucie, bądź co bądź, haniebnego czynu. Sama kamera w rękach Beksińskiego staje się też narzędziem opresji filmowanych osób na każdym kroku, w najprostszej czynności, największej chorobie i przy braku ich zgody.
Przez dziurkę od klucza nie odnosi się zatem do perspektywy oglądania tego filmowego obrazka, ale do uczuć temu towarzyszących. W przeciwieństwie do Ostatniej rodziny (reż. Jana P. Matuszyńskiego), mającej premierę w zeszłym roku, w nowym ujęciu przestrzeń nie gra pierwszych skrzypiec. Nie mamy tu do czynienia z klaustrofobicznym obrazem, choć jest on (może jeszcze bardziej niż w poprzednim filmie) zamknięty w czterech ścianach. Tym razem jednak nie tyle one stwarzają, determinują wybory ludzi, co ludzie w nich mieszkający kreują swój własny świat – z ich perspektywy jak najbardziej normalny. Jeżeli pojawiają się gwoździe wbite w parapet, to nie pada zaraz dopełnienie, że to pomysł i wykonanie Tomka Beksińskiego, aby odstraszyć gołębie. Podobnie jak drzwi mieszkania – zdają się być jak każde inne, pojedyncze, zamknięte na jeden zamek, a samo mieszkanie nie przypomina w żaden sposób twierdzy.
Jeszcze przed pójściem do kina rodzi się pytanie, a wraz z nim wątpliwość, jak bowiem opowiedzieć jeszcze raz dobrze znaną historię intrygującej rodziny i jej stopniowego wymierania? Czy można jeszcze czymś zaskoczyć widza, który widział wcześniejszą produkcję, czytał książkę (Beksińscy. Portret podwójny), na której oba obrazki się opierają? Można. Jednym ze sposobów będzie selekcja materiałów z nagrań wideo i złożenie ich w spójną linię narracyjną, jak uczynił to Marcina Burchardta w swoim dokumencie. Choć nie ma w nim mowy o chronologii wydarzeń (rozpoczyna się informacją o samobójstwie Tomka), widz ma poczucie obcowania z surowym materiałem, zapisem całego życia, bogactwem oceanu w kropli wody. Zasadniczym plusem, choćby ze względu na to, że nie udało się to w „Ostatniej rodzinie”, jest wybór osoby (i jej historii) stanowiącej centrum. Nie jest to historia tragicznej, ale i medialnej, bo w końcu samobójczej (przy nie pierwszej próbie zresztą) śmierci Tomka Beksińskiego, a losy głowy rodziny. W gruncie rzeczy to właśnie jego wraz ze stosunkiem do spraw wszelakich (w tym narodzin syna) poznajemy lepiej, włącznie z wpływem wywieranym na swoich bliskich. Nie ma tu też kumulacji śmierci (matek, żony, syna) w przeciągu paru minut, tworzących mylny obraz „śmierci wszystkich naraz”, zostaje zachowany odpowiedni dystans czasowy, który pozwala na lepsze rozeznanie się w historii, choć np. żona Zosia umiera bardziej przez zapomnienie niż na ekranie, bodajże jest tylko jedno wtrącenie mówiące o tym, że ta śmierć się zbliża. Jej odejście nie jest w żaden sposób skomentowane, po prostu zostaje wyrzucona poza kadr i przemilczana. To stopniowanie śmierci składa się na obraz jej naturalności, kolei losów ludzkich, nie zaś „klątwy”, o której wspominają niektórzy „fani” historii rodziny Beksińskich.
Po obejrzeniu tego albumu, uzupełnionego zdjęciami, pozostaje mi wciąż zastanawiać się, co z prozatorską twórczością Zdzisława Beksińskiego, tak pięknie przemilczaną (nie sposób opowiedzieć o wszystkim w osiemdziesięciu minutach), bo nawet nie wzmiankowaną w obu filmach, a obecną na kartach książki Magdaleny Grzebałkowskiej w postaci odautorskich komentarzy?
Po osiemdziesięciominutowym seansie widzowi zdaje się (być może słusznie, nie dajmy się jednak zwieść, że to już wszystko), że oto dostał autentyczny obraz, pozbawiony przerysowanych sylwetek bohaterów, co rzadko udaje się innym reżyserom (a w przypadku tej konkretnej rodziny – poprzednim razem się nie udało, o czym świadczył wysyp artykułów). Z wielkim zaciekawieniem docieramy do końca historii, w której momentami czujemy się nieswojo, wszak okradamy ludzi z prywatności w zasadzie bez ich przyzwolenia, jednocześnie poznając na nowo znane nam już miejsca.
Może Cię zainteresować:
Zbigniew Jankowski – Wilczym śladem (komentarz)
W skrócie autor (Zbigniew Jankowski) książki Wilczym Śladem przedstawia fragmenty z procesu, jakim był development gry Wiedźmin 3: Dziki Gon….
Dlaczego nikt nie cytuje Twoich badań?
Humanisto, oto dlaczego nikt nie cytuje Twoich badań! Czyli dlaczego uczelnie powinny zainwestować w marketing naukowy….
Kingdom Come Deliverance 2
Po długim czasie oczekiwań, oto w końcu Królestwo nadeszło! Kingdom Come Deliverance 2 ukończyłem tak bardzo, że na ten moment…
SEO SREO Wojciecha Orlińskiego i troska o dziennikarstwo
Link do felietonu Wojciecha Orlińskiego zatytułowanego SEO SREO dostałam w sumie 17 razy. Niewielu z moich informatorów przeczytało ten tekst,…
Historyczne korzenie Assassin’s Creed: Gdzie fikcja spotyka rzeczywistość
W początkowych założeniach Assassin’s Creed miał być kolejną odsłoną serii Prince of Persia. Szeroko znanych i lubianych przygód perskiego księcia…
Arkadiusz Kamiński (Arhn) – Zagrajmy jeszcze raz. O złotej epoce
W moje ręce przez zupełny przypadek trafiła książka Arkadiusza Kamińskiego pt. Zagrajmy jeszcze raz. O złotej epoce gamingu w Polsce….