Kler i o co ten hałas?

Kler i o co ten hałas?



Kler, Wojciech Smarzowski, Plakat filmu Kler

Tytuł: Kler
Reżyser: Wojciech Smarzowski
Scenariusz: Wojciech Smarzowski, Wojciech Rzehak
Gatunek: Dramat obyczajowy
Produkcja: Polska
Data premiery: 09.2018

Opis Kleru z Filmweb:
Przed kilkoma laty tragiczne wydarzenia połączyły losy trzech księży katolickich. Teraz, w każdą rocznicę katastrofy, z której cudem uszli z życiem, duchowni spotykają się, by uczcić fakt swojego ocalenia. Na co dzień układa im się bardzo różnie. Lisowski (Jacek Braciak) jest pracownikiem kurii w wielkim mieście i robi karierę, marząc o Watykanie. Problem w tym, że na jego drodze staje arcybiskup Mordowicz (Janusz Gajos), pławiący się w luksusach dostojnik kościelny, używający politycznych wpływów przy budowie największego sanktuarium w Polsce… Drugi z księży – Trybus (Robert Więckiewicz) w odróżnieniu od Lisowskiego jest wiejskim proboszczem. Sprawując posługę w miejscu pełnym ubóstwa, coraz częściej ulega ludzkim słabościom. Niezbyt dobrze wiedzie się też Kukule (Arkadiusz Jakubik), który – pomimo swojej żarliwej wiary – właściwie z dnia na dzień traci zaufanie parafian. Wkrótce historie trójki duchownych połączą się po raz kolejny, a wydarzenia, które będą mieć miejsce, nie pozostaną bez wpływu na życie każdego z nich.

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Cała ta spina o Kler była dla mnie zrozumiała do czasu obejrzenia filmu. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że to „niecała prawda” o instytucji kościoła, ale nie w znaczeniu, że coś zostało „ukryte”, a raczej celowo przejaskrawione.

I trzeba jednak pamiętać, że jeśli w filmie Smarzowskiego każdy ksiądz jest na swój sposób „zły”, to jednak nie są to wszyscy i przebłyski tego również znajdziemy na ekranie. Chyba że od pierwszego kadru obrazimy się na reżysera i, jak Pani siedząca obok mnie w kinie, powiecie po pierwszej scenie: „pierdolenie, Kościół taki nie jest”. Ksiądz to też człowiek, a błądzić jest rzeczą ludzką. Lecz i to nie usprawiedliwia wszelkich nieprawidłowości, niezależnie od tego, czy mówimy o kimś z powołaniem, czy nie. Takie zachowanie (nadużycia seksualne, pijaństwo, korupcja itd.) nie przystoi nikomu, a że znalazło i miejsce w środowisku, które powinno stać na straży pewnych wartości, słusznie wzbudza kontrowersje. 

Kościół trawi kryzys, a film kopie pod nim dołki? Stwierdzenie przez wielu postawione na wyrost. Nie sądzę, aby ludzie po obejrzeniu nowej produkcji Smarzowskiego nawrócili się, ale byłabym daleka od stwierdzenia, że pójdą palić kościoły bądź na dobre opuszczą Świątynie. Satyra uderzająca w Kościół i jego „grzeszki” to żadne novum, ale to już trzeba by było czytać książki…  

Osobiście uważam, że film warto zobaczyć, jeśli chce się brać udział w dyskusjach o nim (zwiastun jest mocno mylący). Prawd nowych o Kościele nie wnosi, trzeba jednak rozdzielać w tym kościół (jako instytucję) od samej wiary. Co zaś się tyczy kunsztu Smarzowskiego, to jest to film dobry, ale nie najlepszy w jego karierze. Momentami trochę nawet „łopatologiczny”, jakby reżyser stracił wiarę w widza, i zamiast świetnych przebłysków wykorzystanych w Róży daje wrzucone topornie pełne retrospekcje. Podobnie w zakończeniu, będącym ucieczką w stronę banalnego symbolu.

Może Cię zainteresować:

Przewijanie do góry